Kotek vs imigranci- niewygodna prawda o "polakah"...
Where is my mind...Chciałoby się zakrzyknąć słowami rock'n'rollowego klasyka. Ale czemu, dlaczegóż Ty- rodaku mózgownicy swej miałbyś nie posiadać na miejscu jej przeznaczenia (czyli standardowo- pomiędzy uszętami, a subiektywnie patrząc na zagadnienie jej lokalizacji wraz z przystojnym ohełmowaniem w formie głowy znajduje się głęboko we własnej bądź co gorsza czyjejś dupie...)
Spokojnie kochani, tropem spokojnej dedukcji wspólnie postaramy się rozwikłać przyczynę tej przypadłości narodowej charakteryzującej duży procent mieszkańców niegdysiejszego grodu Lecha.
Mam dla was krótką anegdotkę, z życia wprost (i jej niemiłosiernie pokręconych ram) wyrwaną. Historia jest prosta, nienazbyt nowatorska, aczkolwiek edukacyjna, czyli ekhem: 3-2-1- KLAPS:
Wesoła 4-os. rodzinka przebywając na wypadzie weekendowym u rodzicieli- dziadków ich dzieci napotyka na swojej drodze przepiękne kocie, a właściwie kociczkę, malutkie, słodkie, pocieszne, rude, wręcz top 10 jutubowych kociaków na ramkę ze zdjęciem nad komodą, albo na czerwiec w kalendarzu z innymi zwierzakami spokojnie awansujące. Zuch, a właściwie "zuch..ica" jest znana dziatkom, krząta się przy ichże altance, co wynagradzają jej regularną dostawą karmy.
Jakimś szalonym porywem serca, spontaniczności i dobroci zwierzę zostaje od ręki zaadoptowane docelowo do mieszkania, w którym to znajduje się 2-gi o wiele starszy przedstawiciel tej samej rasy i płci o innej barwie sierści i usposobieniu. Lecz czy wiekowa kocica znajdzie w sobie wystarczające pokłady miłości i empatii, aby zaakceptować nową obywatelkę przestrzeni mieszkalnej?...
Nie uprzedzajmy faktów (cytując P. Wołoszańskiego), gdyż aby sukcesywna adaptacja mogła mieć miejsce kocie jest zmuszone odwiedzić gabinet weterynaryjny...
Po 20- minutowym oczekiwaniu na wyniki badań na niczego nie podejrzewającą rodzinkę spada bomba atomowa o sile 300 megaton i trochę soli w oczy i pieprzu w nos...Piękne kocie ma katar koci i kocią białaczkę, która to (uwaga!) jest niezwykle zaraźliwa dla innych kotów, więc przygarnięcie jest wykluczone, niemożliwe, a do tego niewskazane!!! Co gorsza "lekasz weteryniasz" wskazuje na najbardziej humanitarne wyjście- uśpienie malucha pomimo pełnej dyspozycji fizyczno- motorycznej.
Po sprawdzeniu najbliższych opcji i prędkim omówieniu sprawy załamani rodzice podejmują decyzję o skróceniu męk biedaka...Matka rodziny wchodzi do instytucji ze spuszczoną głową...zdaje egzamin z człowieczeństwa...Rodzinka zdruzgotana, ale niehumanitarna opuszcza placówkę z żywym kocięciem.
Przetrzymuje zwierzaczka w piwnicy przez następny dzień i z wytężeniem poszukuje mu rodziny zastępczej bez kota do zarażenia...Bez skutku, nikt nie jest gotowy zaserwować sobie koktajlu mołotowa przypruszonego emocjonalną i kontekstualną niepewnością co do potencjału przetrwania słodkiej kici.
W końcu zostaje podjęta jedyna w tym przypadku dostępna decyzja...Kocię wraca na łono natury do swojej altanki już ze statusem pacjenta- podleczonego antybiotykami, zapisanymi kroplami do oczu itd. Dziadkowie ślubują sumienną opiekę. W pakiecie dostaje też ciepły koszyk wyścielony kocykami, a na powrót sprzyjających pracowników pobliskiej szkoły i budowy.
Tylko dlaczego w samym środku klatki piersiowej tli się mały płomyk niepewności, czy kocię sobie poradzi, czy ten wrzesień aby nie zbyt wymagający dla chorego maluszka...I tu uderza analogia do sytuacji w kraju zwanym POLSKA, a mianowicie do murowania i betonowania naszych granic, a przy okazji serc naszych i umysłów przed inwazją UCHODŹCÓW, IMIGRANTÓW, którzy w swojej demoniczności symbolizują wszelkie zło tego świata będąc po prostu innymi od nas.
Gdzież jest ta analogia spytacie już lekko poirytowani? Otóż niejeden z tych pomiotów szatana, (gorzej Allaha!) z ich nieczystymi intencjami i ich przesiąkniętymi ideologią dziećmi (przy okazji sowitymi opadami deszczu) oddaliby w bieżącej sytuacji wiele za warunki, które dostało na powrót od losu wyżej wspomniane kocię.
I to już nie budzi niepokoju w żołądku moich współplemieńców nazywających się polakami. To że w imię nauki o miłosierdziu miłosiernie skazujemy innych ludzi na śmierć z wychłodzenia pomiędzy słupkami granicznymi państw, które grają nimi w warcaby swoich politycznych rozgrywek.
Pomyśl rolniku, który trzymasz swojego zapchlonego kundla w kojcu, (bo za łańcuch już karają) cały rok na dworze- nawet jemu przysługuje buda i trochę słomy i szmat.
Pomyśl pograniczniku, czy po to ślubowałeś wierność ojczyźnie, aby w imię patriotyzmu wypychać spowrotem w objęcia nocy innego człowieka za granicę tam gdzie problem przestaje być twój? Czy orzeł pomoże Ci zasnąć, a flaga spojrzeć w lustro? Gdzie się k..wa podział twój umysł?
Pomyśl wygłaszający tyrady o wielkim zagrożeniu inteligencie, że to twoja postawa pomaga politykom zamykać koronerom w kostnicy po cichu oczy martwych ludzi, kobiet, dzieci, też ludzi przy okazji. Wszystkiemu winni talibowie, nietolerancyjne dupki. U nas rządzi idea- my patrioci, nasz "bug" nas prowadzi! Może jest trochę obojętność w narodzie, ale mamy też tolerancyjnych, a najbardziej tolerancyjny jet chłód- zabiera wszystkich...
Dodaj komentarz